wróć do artykułów

Polscy dealerzy Banner'a w Linz'u i kantor zajączka

Moja największa plama w 2016 to przeciąganie publikacji tego artykułu, zupełnie bez powodu. Cały czas coś poprawiałem, zmieniałem, a czas uciekał. Aby uspokoić swoje sumienie i podziękować Dariuszowi Panchyrzowi za zaproszenie do Linz'u publikuje to co jest, bez „doszlifowywania” dalej.

W czerwcu 2016 Polski oddział Banner'a zapakował do autobusu swoich najważniejszych klientów na wycieczkę do Austrii. Celem było oczywiście zwiedzenie zakładu w Linz'u. Niestety nie miałem przyjemności jechać autobusem z Katowic do Linzu, bo droga z Szczecina do Katowic zajęła by mi niemal tyle samo czasu, co podróż bezpośrednio do Linzu. Więc ciekawostek z autobusowych rozmów nie dostarczę.

Może nie byłem jeszcze wszędzie, i pewno wielu zakładów nie zobaczę, to przez 15 lat pracy bezpośrednio związanej z akumulatorami miałem przyjemność zwiedzić wiele zakładów. Poza tym, że zakłady wyglądają inaczej, są w różnych miejscach i Państwach, mają różną kulturę produkcyjną, to większość tych eskapad wygląda dość klasycznie. Przyjazd, zwiedzanie, późny obiad z długimi rozmowami przy różnych trunkach, rano śniadanie i powrót do domu. Oczywiście, że jest to przerysowanie, bo zdarzały się wycieczki tak wyjątkowe jak wyjazd do Doniecka (do Westy) o którym wiele słyszałem, ale w związku z tym, że mnie tam nie było, to nie wypada powtarzać, ale Ci którzy tam byli opowiadali, że się działo.

Na tym tle, już samo zaproszenie Banner'a wyglądało zupełnie ciekawie, a biorąc pod uwagę, że podróż do Linz'u zarówno mi z Szczecina jak i autokarowi z Katowic zajęła około 10 godzina, to wizja niemal 4 dniowego oderwania się od bieżących spraw wydawała się bardzo atrakcyjna.

Wczesnym wieczorem dotarliśmy do Pucking (miejscowość pod Linz'em) na pierwszy nocleg połączony z kolacją, a że trudy podróży dało się odczuć, nie siedzieliśmy do bardzo późna i większość przed północą już spała – przynajmniej z tego co widziałem, bo wiedząc że rano czeka mnie godzinny trening biegowy poszedłem spać sporo przed północą.

Plan na piątek był prosty, mój budzik zadzwonił o 5 rano z przypomnieniem o zaplanowanym treningu, i choć nie znałem tej miejscowości, to od razu skierowałem się w kierunku wzniesień, które widziałem z okna hotelowego. Nie pomyliłem się nic a nic, cudowne widoki przy wschodzie słońca. Te małe górskie miejscowości mają niesamowity klimat. To była niesamowita godzina połączona z kontemplacją nieznanego.

Na 9 rano w piątek dotarliśmy do fabryki akumulatorów Banner umiejscowionej niemal w centrum miasta Linz. O tym, że jest to bardzo czysty zakład słyszałem od wielu osób, które tam wcześniej były. Dla mnie osobiście był to pierwszy raz kiedy mogłem zobaczyć ten zakład, bo przy poprzednich okazjach zawsze coś wypadało, co uniemożliwiało mi wyjazd. Ale wracając do dbałości o czystość, to muszę powiedzieć i potwierdzić opinie jaki wcześniej słyszałem – Banner to najczystszy zakład produkujący akumulatory jaki w życiu widziałem. Wszech obecna czystość i porządek pozwalają mi z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że fakt, iż główne ujęcie wody dla miasta Linz mieści się tuż za zakładem, nie jest marketingiem, a po prostu rzeczywistość, za którą współodpowiedzialni są Bawartowie.

Mimo, że nie było tego w planie, nim poszliśmy zwiedzać fabrykę przywitał nas szef sprzedaży Banner'a Pan Franz Märzinger, który tytułem wprowadzenia opowiedział nam bardzo dużo na tema filozofii firmy Banner'a i  zasad którymi firma się kieruje. Później, szef marketingu Panu Günther Lemmerer, opowiedał z wielką pasją i zaangażowaniem o produktach, klientach oraz celach jakie stawia sobie Banner na przyszłe lata. To wszystko bardzo dzielnie tłumaczył dyrektor Polskiego oddziału Bannera Pan Dariusz Panchyrz.

Najważniejsze informacje z tej prezentacji to:

Na jednym z zdjęć w galerii zobaczycie Państwo zakład Banner'a w Linzu z lotu ptaka a może drona. Ujęcie wody to ten budynek w górnym prawym rogu przed linią drzew. Natomiast chciałem abyście zwrócili szczególną uwagę na wysoki budynek po lewej stronie – górujący nad całym zakładem. To jeden z najnowocześniejszych magazynów w branży akumulatorowej jaki widziałem. Magazyn jest w pełni zautomatyzowany i nie pracują w niem (w środku) ludzie. Budując ten magazyn Banner chciał przede wszystkim uniknąć "pików zimowych", gdzie wszyscy chcą akumulatory na już, a poza sezonem zapotrzebowanie spada. Banner rozwiązał w ten sposób dwa problemy. Po pierwsze firma Banner podjęła decyzję, że produkują akumulatory w sposób ciągły przez cały rok, równo i stabilnie, aby wszyscy pracownicy mieli co robić – problem z zapotrzebowaniem pracowników na sezon został rozwiązany, bo są teraz potrzebni przez cały rok. W tym magazynie można zgromadzić niemal 1 milion akumulatorów. Trafiają tam suche akumulatory przez cały rok, zgodnie z planem produkcyjnym. W okolicach sierpnia wypełniony po brzegi magazyn stanowi bufora dla zaczynających się sypać zamówień przed sezonowych oddziałów czy samodzielnych dealerów z całego świata. Zamówione akumulatory z magazynu trafiają na tą część linii produkcyjnej, która odpowiada za zalanie elektrolitem, formacją i ostatni test elektryczny. Później trafiają do magazynu wysyłkowego. Trwa to kilka dni a nie tygodni jak bywało wcześniej. W ten sposób Banner rozwiązał problem "piku zimowego", podobny model stosuje Polska fabryka akumulatorów ZAP. Ale Banner może sobie na to pozwolić, aby przez pół roku budować magazyn, bo jak podkreślił to w swojej wypowiedzi Pan Franz Märzinger firma Banner jest wolna od jakichkolwiek finansowych kłopotów, podobnie jak fabryka Pana Lecha Sznajdera.

%galeria%

Banner rósł dość długo zanim dobił do pierwszego miliona sztuk akumulatorów wyprodukowanych w Linz'u. W roku obrachunkowym 1991/1992 wprodukował 1 milion akumulatorów. Kolejne 7 lat pracowali aby w 1998/1999 roku dojść do 2 milionów sztuk w roku. Kolejne 7 lat zajęło im dojście do 3 milionów sztuk w roku – był to  przełom 2005/2006. A 4 miliony sztuk rocznej produkcji osiągnęli po kolejnych 5 latach w 2010/2011.

Przed firmą Banner kolejny cel, który sama sobie wytyczyła. Chcą produkować 5 milionów sztuk akumulatorów rocznie i zostać zakładem numer 3 w europie wyprzedając Włoskiego Fiamm'a – pod kątem wilekości produkcji akumulatorów rozruchowych.

Günther Lemmerer w trakcie swojej prezentacji powiedział, że według ich ustaleń podział rynku w Europie wygląda następująco:
1. JCI ma 50% udziału w rynku europejskim
2. EXIDE ma 15% udziału w rynku europejskim
3. FIAMM ma 8% udziału w rynku europejskim
4. BANNER ma 7% udziału w rynku europejskim
W swojej analizie nie uwzględnili rynku Rosyjskiego i Tureckiego, gdyż nie byli w stanie dotrzeć do obiektywnych i wiarygodnych danych.

Podczas prezentacji padło pytanie o to, czy klasycznym akumulatorom ołowiowym zagrażają technologie litowe. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że na najbliższe 5 lat Banner nie bierze pod uwagę zagrożenia z tego kierunku. Według analiz jakie prowadzą w kooperacji z East Penn Manufacturing wynika, że najbliższe lata należą do ołowiu i rozwoju technologi AGM i EFB..

Największym odbiorcą Banner'a (20% udziału w rocznej produkcji) jest BMW do którego trafia około 700 tysięcy rocznie akumulatorów – co ciekawe, wykonanych w technologi AGM.

Dopytałem również jak dużo akumulatorów AGM na rynku wtórny (AM) sprzedaje Banner. Okazuje się, że na obecną chwilę jest to około 50 tysięcy sztuk rocznie.

Drugim strategicznym klientem fabryki w Linz'u jest VW, i co również bardzo ciekawe – VW zamawia u Bawartów wyłącznie akumulatory typu EFB. W latach 2015/2016 było to 300 tysięcy sztuk na rok, a kontrakt na lata 2016/2017 zakłada, że będzie to 700 tysięcy sztuk akumulatorów EFB na pierwsze wyposażenie dla VW.

Plany rozwoju oddziałów zakładają większe zaangażowanie w Hiszpanii i otwarcie Włoskiego oddziału w najbliższych 3-4 latach.

Jeden z bardziej znanych produktów Banner'a UNIBULL powoli znika z produkcji. Akumulator nadal jest w ofercie, jednak zainteresowanie nim spadło bardzo znacząco.

Dużym wyzwaniem będzie dla Banner'a spełnienie nowych norm odporności na wibracje. Mowa tu o normie V4, którą mocno promuje Daimler. Jak wynika z wypowiedzi reprezentantów Banner'a, to firma nie będzie miała kłopotów z produkcją akumulatora które spełnią jedną z najbardziej restrykcyjnych norm produkcyjnych w branży akumulatorowej.

W trakcie zwiedzania zakładu, mogłem do woli dopytywać inżyniera Christiana Zengera z firmy Banner o różne technologie i jestem mu ogromnie wdzięczny, że miał do tego dostatecznie dużo cierpliwości. W trakcie tych rozmów Pan Christian Zenger potwierdził, że akumulatory Banner EnerguBull produkowane są w technologii nisko-antymonowych. W trakcie prezentacji Pan Günther Lemmerer poinformował, że EnergyBull to ponad 100 tysięcy akumulatorów rocznie dostarczonych na rynek Europejski i jest to kategoria akumulatorów w której widać duży potencjał wzrostowy.

Ale przejdźmy może do czegoś, co osobiście najbardziej mnie zdziwiło (pozytywnie). Banner'a niemal połowę proszku ołowiowego wytwarza metodą rozpyleniową Bartona – dokładnie taką jak robi to Polska fabryka akumulatorów AUTOPART z Mielca. Potwierdza to tylko fakt, że Banner bardzo mocno współpracuje z Amerykańską korporacją East Penn Manufacturing, która poza Azją jest liderem technologi wytwarzania proszku tą metodą. Nie oznacza to, że Banner zrezygnował z młynów tradycyjnych, które ścierają ołów do postaci proszku – nadal je ma i nadal używa, choć 3 młyny Bartona pracowały pełną parą.

Jeśli chodzi o sposoby wytwarzania elektrod (tzw kratek), Banner używa niemal wszystkich z dostępnych metod cięto-ciągnionych poza metodą sztancowaniem (czyli walcowania – na metodzie tej bazuje JCI). Co bardzo ważne dla żywotności akumulatora, Banner bardzo dużo elektrod produkuje przy użyciu Wirtz'ów – czyli metodą odlewu grawitacyjnego, gdzie powstają grube kratki dla tych serii akumulatorów, które poddawane są znacznie większym obciążeniom niż tylko rozruch. Mowa tu o akumulatorach do pojazdów ciężarowych i akumulatorach zasilających typu EnergyBull. W tym miejscu nie dopytałem, ale wskazywało by to na fakt, że Banner takie akumulatory produkuje jako hybrydy i świadczyło by to tylko o fakcie, że technologie nisko-antymonowe jeszcze przez dłuższy czas nie odejdą także z Linz'u.

Podczas wizyty w wydziale formacji zobaczyliśmy coś, co do tej pory mało kto widział – jak są zalewane akumulatory AGM. Pan inżynier Christian Zenger wyjaśnił nam, że aby skutecznie wlać elektrolit do wszystkich cel akumulatora należy maksymalnie opóźnić procesy chemiczne w akumulatorze. Przez co należy go bardzo mocno schłodzić. Banner zalewa akumulatory AGM elektrolitem o temperaturze - 50st.C, co daje dostatecznie dużo czasu aby odpowiednia ilość elektrolitu mogła wchłonąć się maty typu AGM.

Zwiedzając ładownie trochę zaskoczyło mnie, że Banner nie używa formacji z recyrkulacją elektrolitu typu IMBATEC. Nie byłbym sobą gdybym nie dopytał. Okazuje się, że taki sposób formacji jest testowany przez Banner'a ale czy zostanie wdrożona czy nie, to decyzja jeszcze nie zapadła. Ci z Państwa, którzy mieli okazję w ostatnim czasie zwiedzać fabrykę akumulatorów AUTOPART w Mielcu z pewnością widzieli hale pełną IMBATEC'ów udoskonalonych przez Pana inżyniera Jacka Bąka, który nie byłby sobą gdyby czegoś nie poprawił. Firma IMBATEC stworzyła tą technologię głównie z myślą o akumulatorach dużych, tam gdzie w łatwy sposób da się wymusić cyrkulację elektrolitu – ale Pan inżynier Jacek Bąk nie odpuścił i prawdopodobnie AUTOPART był pierwszym zakładem w świecie, który wykorzystał IMBATEC'a do formacji małych akumulatorów od L1 zaczynając. Zadziwił tym producenta, który zrozumiał, że jego produkt może mieć znacznie szersze zastosowanie.

Zwiedzanie fabryki Banner'a dla mnie osobiście mogłaby trwać jeszcze długo, bo odkąd poznałem Pana Jacka Bąk akumulatory stały się moją pasją i tak to trwa i nie odpuszcza.

Zwiedzanie zakładu zakończyliśmy w kantynie. Co ucieszyło wielu uczestników, a mi osobiście wiele radości i ulgi sprawiło zobaczenie w menu dania dla wegetarian (choć jest ich w zakładzie niewielu to firma Banner myśli i o posiłkach dla nich). Dla mięsożerców wybór był większy i bardzo smaczny ale tego potwierdzić nie mogę i na ślepą wiarę przyjąć to za pewnik.

Piątkowe popołudnie został bardzo skrzętnie zorganizowane przez dyrektora Polskiego oddziału Banner Pana Dariusza Panchyrza. Z Polską Panią przewodnik zwiedziliśmy Lizn, który jest bardzo pięknym miastem. Widzieliśmy muzeum sprzętu dentystycznego, które odpuścił nasz Krakowski kolega Przemek z firmy AutoElektro – nie dał się przekonać nikomu aby tam wejść. Widzieliśmy miejsce (konkretnie to balkon), z którego Adolf Hitler pozdrawiał wojska przechodzące przez Linz w czasie tzw. Anschluss'u Austrii. Widzieliśmy różne place, zamki, budynki i kościoły ważne dla historii tego cudownego miejsca.

Bardzo ciekawa była wycieczka statkiem po Dunaju, dzięki której mogliśmy zobaczyć i zwiedzić Linz od strony rzeki i poznać lepiej miasto. Po tych atrakcjach zostaliśmy zaproszeni na kolację do Promenadenhof, gdzie mogliśmy zapoznać się kuchnią tego regionu Austrii. Na koniec wylądowaliśmy w hotelu gdzie dokończyliśmy i pięknie rozpoczęty dzień.

Mimo, że zwiedzanie fabryk akumulatorów raczej mnie nie nudzi, to nie ukrywam, że bardzo czekałem na sobotę i wcale nie chodzi o to, ze znowu budzik zadzwoni o 5tej i będzie można z perspektywy trampek zwiedzać Austrię - pobiegać po znacznie większych wzniesieniach, których nie mam w Szczecinie, ale ze względu na plan na sobotę.

Jak wspomniałem wcześniej, zacząłem od ponad godzinnego pobiegania i niemal z wywieszonym językiem – jak pies przed porannym spacerem, czekałem na moment wyjazdu z hotelu. Jechaliśmy na spotkanie z Gerlinde Kaltenbrunner i do muzeum na jej wystawę „Między Niebem a ziemią – Gerlinde Kaltenbrunner i świat 8000“. Bardzo lubię góry i nadal marzę, że kiedyś stanę na jakimś ośmiotysięczniku, ale w tę sobotę najważniejsza było ona Gerlinde Kaltenbrunner. Jest pierwszą kobietą która zdobyła koronę Himalajów i Karakorum, czyli wszystkie 14 ośmiotysięczników jaki są na ziemi. Co prawda w zestawieniach 8ersów, znajdziecie informacje, że pierwsza była Hiszpanka Edurne Pasaban, to jednak na 2 z 14tu ośmiotysięczników weszła z użyciem tlenu, a to zdecydowania ułatwia to zadanie. Właśnie dlatego napisałem, że była pierwsza, bo Gerlinde Kaltenbrunner jako pierwsza kobieta dokonała tego bez wsparcia tlenem. Spotkanie z Gerlinde Kaltenbrunner, było dla mnie osobiście ważniejsze niż wszystko co działo się wcześniej i później – i tu bardzo Ci dziękuje Darek, że mnie zaprosiłeś na ten wyjazd i że zorganizowałeś spotkanie z tą niezwykłą kobietą – nawiasem mówiąc Banner był sponsorem wypraw Pani Gerlinde Kaltenbrunner. Pomimo, że nie zrealizowaliśmy całego planu na ten dzień, bo pogoda pokrzyżowała wyjazd kolejką górską na jeden z szczytów okalających Wurzeralm.

Wracając w okolice Linz'u na ostatni nocleg zmieniliśmy hotel na taki który miał basen (mini basen), ale wystarczył aby przeprowadzić krótki trening (byłem w środku sezonu triathlonowego, a w tym czasie korzysta się z każdej okazji). Cóż, sobota zakończyła się fantastyczną kolacją i co niektórzy z nas niemal nie wkręcili się na tradycyjne Austriackie wesele.

Z tego dnia doskonale zapamiętamy dowcip, który wszyscy odnieśli do metody zdobywania rynku akumulatorowego metoda cen dumpingowych.

Dowcip „szedł” następująco: zajączek postanowił otworzyć kantor i tak zrobił. Ogłosił, że za 1 dolara da 2 dolary. I tak robił. Aż przyszedł niedźwiedź i pyta, czy jak da mu 100 dolarów to czy on da mu 200 dolarów. Zajączek potwierdził. To niedźwiedź pyta zająca, na czym ten biznes w takim razie polega, bo on nie rozumie. Zajączek odpowiedział, że też nie wie, ale obrót ma zajeb....

Nie napisze kto opowiedział ten dowcip, bo nie chcę aby przez przypadek kojarzyć tą firmę z strategią na zajączka :)

Niedziela. Będę trochę nudny, bo dla mnie dzień rozpoczął się od 1,5h biegania i 30 minut pływania a dla reszty nieco później od śniadania po którym tak się rozpadało, że przemokłem do cna nim dobiegłem do auta mając do pokonania może 50 metrów. O podróży do Katowic tylko słyszałem więc nie będę pisał o czymś czego są nie widziałem. Poza tym że  Banner produkuje bardzo dobre akumulatory, to jeszcze umie przyjąć gości!

 

 

Robert Mazurek

redaktor naczelny

 

Dziękuje wszystkim pracownikom firmy Banner za ich zaangażowanie w trakcie tego wyjazdu oraz dziękuje wszystkim uczestnikom z którymi spędziłem bardzo ciekawe 3 dni.

Podziel się: