wróć do artykułów

YOLMAR Leszk Bachorz

Zapraszamy Państwa do przeczytania wywiadu z Leszkiem Bachorzem (właścicielem firmy Yolmar.pl), który w dniu 16 styczeń 2017 przeprowadził redaktor naczelny Portalu AkuBiz.biz Robert MazurekPozostawiono oryginalny styl i formy wypowiedzi.


 

Leszku, namawiałem Cię na wywiad od kilku miesięcy i dziękuję, że w końcu się zgodziłeś.
To nie było tak, że nie chciałem się z Tobą spotkać i porozmawiać, po prostu nie czułem się gotowy a może .....

Jak trafiłeś do branży akumulatorowej ?
Dla mnie był to przypadek. We Wrześni miałem zakład elektromechaniki pojazdowej. Wtedy były to bardzo proste i mało skomplikowane instalacje. Warsztat prowadziłem w spółce, bo mimo ukończeniu studiów w Politechnice Szczecińskiej o kierunku transport samochodowy w 1978 roku brakowało mi dyplomu mistrzowskiego. Realia były takie, że firmę mógł prowadzić tylko mistrz. Był nim mąż mojej kuzynki.

Czyli prosto po studiach uruchomiłeś warsztat?
Nie. Warsztat uruchomiłem w czerwcu 1981 roku, a międzyczasie pracowałem w Okręgowym Zakładzie Transportu i Maszyn Drogowych a także w Ministerstwie Rolnictwa na etacie inspektora ds. transportu weterynaryjnego. Praca ta mi nie leżała i ciągnęło mnie do samodzielnej pracy.

Można powiedzieć, że akumulatory przyszły do Ciebie, bo jak rozumiem w warsztacie elektromechaniki pojazdowej także pojawiali się klienci z niesprawnymi akumulatorami?
Tak, i wcale nie była to mała grupa ludzi. Akumulatorów nie było na rynku i trzeba było się zapisać w kolejkę do Polmozbytu. Jako ciekawostkę Ci powiem, że Centra w latach 80tych miała taką technologię produkcji, w których łączenia między grodziowe to był taki ołowiowy sworzeń w gumce. Była to dość nowoczesna technologia łącznia ogniw w tym czasie (na zdjęciu). W Centrze spawali to palnikami wodorowymi, kos pakował pakiety do obudowy. Zgrzewarki, która wykonywałaby połączenia między-grodziowe nie mieli. Ręcznie wkładali gumki a potem wciskali sworzeń. Dodatkowo sworzeń rozpychał gumę przez co uszczelniał połączenie. Jak to przy produkcji w latach 80tych, pracy było dużo i nie wszyscy przykładali się do swojego zajęcia, przez co spawy te często puszczały.

W ten sposób zaczęliście naprawiać akumulatory?
Pamiętam dość dobrze jak wycinaliśmy w plastikowym wieczku otwory aby móc poprawić spawy. Jak na tamte czasy Centra była bardzo zaawansowanym technologicznie zakładem produkującym akumulatory a sprzęt na którym Centra opierała swoją produkcję pochodził z USA. Ale dlaczego nie mieli już wtedy zgrzewarek grodziowych to nie wiem. Może ta technologia taka była wtedy.

Te naprawy dotyczyły używanych akumulatorów?
Nie tylko, często naprawialiśmy w ten sposób nowe, jeszcze nie używane akumulatory.

To w latach 80tych nie obowiązywały gwarancje?
Obowiązywały, tylko kto ją miał? Akumulatory w znacznej mierze nie były wtedy kupowane tylko załatwiane. Zanim trafiły do finalnego odbiorcy gwarancja po prostu ginęła.

Rozumiem, że od napraw przeszliście do handlu?
Nie było to takie łatwe. Dzięki uprzejmości Radosława Królaka z Centry, czasem udawało się kupić akumulatory z tzw. odstępstwami technologicznymi, które wymagały niewielkich napraw i nadawały się do sprzedaży. Ale naszym głównym zajęciem stały się naprawa i regeneracja akumulatorów. Do handu takiego jak to rozumiesz dziś była jeszcze daleka droga.

To wszystko działo się tu na Malinowej?
Nie. Zaczynałem w garażu przy swoim domu. Tam miał siedzibę warsztat, który po 2 czy 3 latach zakończył swoją działalność i już samodzielnie skupiłem się na naprawie akumulatorów. Z czasem zacząłem montować nowe akumulatory. Mogę się nieznacznie pomylić, ale wydaje mi się, że zmontowałem swój pierwszy akumulator oparty o całkowicie nowe podzespoły w 1983 roku. W tamtych latach należało się bardzo mocno nakombinować aby kupić płytę w Centrze, bloki w Ząbkowicach, separator w Raciborzu, ołów w Hucie Metali Nieżelaznych z Miasteczka Śląskiego.

Jak daleko zaawansowana była twoja montownia akumulatorów, bo zakładam, że takich maszyn jak młyn czy kos raczej nie miałeś?
Młyna do ołowiu nie miałem nigdy, ale kratki elektrod sam odlewałem i sam pastowałem. Formy na kratki wykonałem także sam w warsztacie kolegi. Mieszarka to było takie małe urządzenie, które nie było większe od fotela na którym siedzisz. Miałem ręczną zgrzewarkę do wieczek, zgrzewarkę do połączeń między-grodziowych. Sprzęt do montażu miałem kompletny.

Skąd wiedziałeś jak przygotować masę czynną? Przecież to nie tylko zmielony ołów i kwas, przecież jest tam sporo dodatków nie wspominając o właściwych proporcjach.
Mój kolega Tarnowski Leszek z Bystrzycy Kłodzkiej, kupił na początku lat 80tych od CLAiO technologię produkcji akumulatorów. To był bardzo duży koszt i jak pamiętam wartość pełnej dokumentacji była równa cenie fiata 126P. Leszek podpowiedział mi jak powinienem to robić aby wszystko było prawidłowo. Nie byliśmy konkurentami więc podzielił się ze mną swoją wiedzą. Skład pasty elektrod niewiele się różnił od tego co jest dziś. W tamtych latach można było kupić gotowe ekspandery i inne dodatki do pasty. Tlenek ołowiu w postaci proszku kupowałem u kolegi Janusza Boćko z Sosnowca.

Dużo akumulatorów produkowałeś?
Wiesz to nie były ilości do handlu. Montowałem akumulatory i sprzedawałem bezpośrednio użytkownikom. To były ilości detaliczne nie większe niż 10 sztuk dziennie na początku. Wtedy rynek działał zupełnie inaczej, bo dla przykładu akumulator kupiony w sklepie firmowym Centry w Poznaniu, można było zawieść np. do Wrocławia i sprzedać z dużą marżą. Wtedy liczyła się dostępność a cena była na drugim planie. Dziś jest zupełnie na odwrót. Nadprodukcja sprawia, że towaru jest dużo, a na pierwszy plan wysunęła się cena.

Dużej części uczestnikom rynku akumulatorowego znany jest jako dystrybutor Centry. Kiedy rozpocząłeś handel akumulatorami gotowymi pod marka Centra?
Już w połowie 90tego roku próbowałem kupić akumulatory marki Centra, ale niestety ze względu na wciąż centralnie regulowaną gospodarkę w przedsiębiorstwach państwowych nie było to możliwe. Co prawda jesienią 90tego roku Centra zaczęła sprzedawać akumulatory na warunkach rynkowych, ale zbyt był tak ogromny, że nie dałem rady załapać się na w tym czasie na zakup. Dopiero z nastaniem wiosny 1991, kiedy klientów sezonowych ubyło i zrobił się luz, mogłem kupić pierwsze akumulatory marki Centra. Wtedy też zarzuciłem produkcję, skupiając się na gotowym produkcie, bo przy niewielkiej produkcji , przestało się to opłacać. Od początku handlu Centrą zacząłem też rozwozić akumulatory. Marże były wtedy dość wysokie i nawet w hurcie to się bardzo opłacało.

Daleko od Wrześni jeździłeś?
Szczecin, Wrocław, Łódź, Zielona Góra i cała okolica Wrześni. To było niemal od początku duże przedsięwzięcie. Miałem już wtedy 3 samochody marki AVIA, które w sezonie niemal codziennie były załadowane 3-4 tonami akumulatorów.

W latach 90tych byłeś dla Centry liczącym się odbiorcą?
W latach 90tych prowadzono rankingi największych dystrybutorów marki Centra. Z tego co pamiętam to byłem w pierwszej 6tce.

Ciekawe, a kto był numer 1 i dalej, pamiętasz może?
Przez długo największym klientem był Jacek Bąk z Mielca, który jednak dążył do promocji swojej marki i uruchomienia własnej produkcji. Z lat których ja pamiętam, to Pan Mariusz Więckowiak niegdysiejszy pracownik działu zbytu firmy AUTOPART, wspierany przez Centre stał się numerem jeden Centry. Później numerem 1 był wrocławski Mirex. Kto był dalej nie specjalnie dziś pamiętam.

Lata 90te mijają na Centrze, czy przedstawiciele innych producentów Cię namawiali na współpracę?
Handel Centrą w latach 90tych bardzo mnie cieszył. Była to bardzo znana marka akumulatorów i gdzie człowiek nie pojechał tam z łatwością zdobywał klientów. 

Na chwilkę zmienię temat. Na swojej stronie w ofercie, najwięcej widać u Ciebie baterii trakcyjnych. Kiedy rozpocząłeś handel tym typem akumulatorów i czy płyty miałeś od początku pastowane czy pancerne?
Najpóźniej w połowie lat 80tych, tak mi się wydaje. Na początku był to dodatek do akumulatorów rozruchowych. Nie miałem możliwości produkowania płyt pancernych, więc miałem w ofercie tylko baterie z płytami pastowanymi. Zresztą nikt wtedy nie wymagał płyt pancernych w baterii. Zbyt na baterie trakcyjne był tak ogromny, że sam fakt możliwości kupienia był sporym sukcesem dla zaopatrzeniowca. Co prawda wiodący producenci jak np. Bielsko Biała (obecnie Enersys) mieli technologię i produkowali akumulatory zasilające na płytach pancernych, ale były to trudno dostępne produkty. Największą grupę odbiorców moich baterii stanowili posiadacze wózków WW i WA2.

 

%galeria%

 

Kiedy trafiłeś na Malinową do swojej obecnej siedziby?
Zanim tu trafiłem, to już w 1991 roku musiałem przenieś się do większych pomieszczeń. Początkowo przeniosłem się na ulicę Brzozową we Wrześni. Tam miałem lepsze warunki na prowadzenie tego rodzaju biznesu,bo moja działalność prowadzona przy domu była bardzo uciążliwa dla sąsiadów, czemu nie można się dziwić. Większą cześć akumulatorów musiałem zalać i naładować sam, co jak wiesz mogło rodzić niezbyt przyjemne zapachy. Formacje robiło się codziennie na bieżąco. Często brakowało mi miejsca i nieraz było tak, że akumulatory podłączone do prostownika były rozłożone nawet w ogródku . Zimą jak napadał śnieg, to podkręcałem prostownik i tam gdzie były korki przebijał się gaz poprzez śnieg. Dzięki czemu widziałem gdzie pod śniegiem szukać akumulatorów. Na ulicy Brzozowej działałem do 2000 roku a potem trafiłem tu, gdzie dziś jesteś czyli na ulice Malinową 2. Tu mam warunki na ten biznes. Jestem u siebie i na dodatek jest to rejon przemysłowy Wrześni.

Widząc dziś Twój magazyn i jego różnorodność, pamiętasz kiedy i kto stał się Twoim dostawcą numer 2, po Centrze?
To nie było wcale tak dawno. Centra przez lata i po dzień dzisiejszy zaspokaja sporą część potrzeb produktowych mojej firmy. Ale pytasz o drugiego. To był Jenox, choć troszkę tylnymi drzwiami. Był to produkt o nazwie France Battery, który dostarczał mi Batcar. Właścicieli Batcar'u poznałem na wyjazdach organizowanych przez Centrę. Na przełomie XX i XXI wieku Batcar wybił się na jednego z największych dystrybutorów Centry, podobnie jak Leszek Sznajder, który już wtedy miał bardzo dużą firmę handlową i z tego co pamiętam także produkcyjną. Tajemnicą poliszynela wśród dystrybutorów było, że France Battery to powiedzmy rodzaj reeksportu Jenox'a do Polski. Generalnie chodziło o to, aby nie wyszło na jaw, że Jenox tylko jednej firmie akumulatory sprzedawał tanio a pozostałym klientom drożej. Stąd powstała opowieść, że był to akumulator z Francji. France Battery to była bardzo tanią marką akumulatorów. Jenox w tym czasie na pozostałe swoje marki utrzymywał znacznie wyższe ceny. Do taniego France Battery uparcie się nie przyznawał.

Inne marki?
Przez jakiś czas moim dostawcą akumulatorów był Dublet. Ale ich historia się zakończyła dość niefajnie o czym pisałeś już w swoim portalu ("Dublet historia (nie)dokończona"). Gdzieś pomiędzy France Battery a Dubletem miałem akumulatory sprawdzane z Słowenii przez mojego kolegę z Mirexu Wrocław. Staram się obecnie mieć wszystko, co potrzebuje kupić mój klient. Oferta mojej firmy powiększa się, ale Centra zajmuje nadal bardzo dużą część magazynu, trochę ponad połowę akumulatorów, które sprzedaję. Druga połowa mojego magazynu to już różni producenci zarówno pod ich markami jak i pod moimi markami.

Z tego co pamiętam, kiedyś byłeś importerem akumulatorów z Macedonii i jeśli mnie pamięć nie myli, to przez TAB'a kontakt się urwał?
Tak, ja importowałam akumulatory z Macedonii, ale jako ciekawostkę powiem Ci, że w 1992 roku zostałem importerem akumulatorów z Kanady. Były to akumulatory marki Prestolite. Pamiętam do dziś, bo było to nietuzinkowe wydarzenia.

Czemu Kanada?
To bardzo ciekawe i przypadkowe. Mam rodzinę w Kanadzie i w 1992 roku byłem tam na wakacjach połączonych z zwiedzaniem i wypoczynkiem. Byłem ciekaw jak wygląda ten prawdziwy zachód. W trakcie wakacji, to było chyba w drugiej połowie sierpnia zadzwonili do mnie pracownicy z Wrześni z informacją, że nie dostanę akumulatorów Centry z uwagi na długie kolejki do działu zbytu producenta. Prawdopodobnie nie wystarczyłoby wtedy dla nas akumulatorów na sezon zimowy. Mój wujek u którego mieszkałem słyszał to i zaproponował, aby przejechać się do fabryki akumulatorów, która była na peryferiach Toronto i zapytać czy można coś kupić z opcją dostawy do Polski. Pomysł ten wydawał się tak irracjonalny, że aż możliwy do realizacji. Fabryka nazywała się BATTRONIX i w tamtych czasach była jeszcze niezależnym zakładem. Kilka lat później przejął ją Exide. Ku mojej radości i szczęściu, okazało się, że główny udziałowiec tej fabryki był z pochodzenia Polakiem. Miał wtedy około 90 lat, a jego zastępcą w tej fabryce był późniejszy twórca marki FiveStart z Bochni Pan Peter Nosnewsky. Na dodatek z tą fabryką współpracował inny Polak, również później znany dobrze na polskim rynku Pan Edward Chominiec. Więc nie czułem się tam zbyt obco.

Kto by pomyślał. Ale opowiedz jak wyglądał ten deal?
Wiesz, oni też mieli swoje plany produkcyjne. Na moje szczęście BATTRONIX miał 6 kontenerów akumulatorów, których ktoś nie odebrał i zaproponowali mi właśnie te akumulatory w obniżonej cenie po 18$ za sztukę. Miałem nadzieje na dłuższą współprace z BATRONIX'em, bo widziałem, że główny właściciel jest mi przychylny ale po tych kilku kontenerach współpraca się skończyła.

Mam dziwne przeczucie, że bracia Polacy pomogli w tym odrobinę?
Tego nie mogę powiedzieć, było inaczej. Nosnesky z Chominicem zauważyli, że akumulatory z Kanady można sprzedawać w Polsce. Postanowili otworzyć w Polsce firmę. Zaproponowali mi spółkę. Niestety warunkiem było to, że nie mógłbym dystrybuować jednocześnie akumulatorów kanadyjskich razem z Centrą. To zdecydowało, że nie wszedłem w tą spółkę, a akumulatory kanadyjskie mogłem kupować już wyłącznie przez ich spółkę. I tak urwała się bezpośrednia kooperacja z BATTRONIX'em. Jeszcze przez długi czas kupowałem akumulatory od spółki Nosnesky’ego i Chomińca.

Czyli starszego Pana z Kanady, który uratował Ci sezon już nie spotkałeś?
Miałem jeszcze kiedyś z nim kontakt. Był to okres kiedy BATTRONIX wymieniał linie produkcyjną na nową i dostałem od niego propozycje przejęcia starej linii produkcyjnej i uruchomienia na niej produkcji w Polsce, w zamian za udziały w przyszłych zyskach. Ale Nosnesky stwierdził, że nie warto uruchamiać produkcji dopóki nie ma się rynku na 100 – 200 tyś akumulatorów. To był błąd, tak uważam, bo polski rynek robił się otwarty na tańsze akumulatory, ale może nie będę tego oceniał, stało się i już.

Wróćmy do Macedonii, możesz coś więcej o tym powiedzieć?
Tak. Batcar miał w tamtych czasach wyłączność na dostawy akumulatorów do Polski z Mombatu więc szukałem akumulatorów gdzie indziej, i tak znaleźliśmy z moją córką u producenta akumulatorów w Macedonii. Pojechałem tam z córką, bo ona świetnie znała język angielski i mogła być moim tłumaczem. Tak trafiłem do Vesny SAP, zanim kupił ją TAB. To była ogromna firma, zajmowała wiele hektarów. Obejrzałem fabrykę, sposób produkcji. Ustaliliśmy warunki, ceny i ruszyła współpraca.

Długo współpracowaliście?
Pamiętasz kiedy TAB przejął VESNE?

Zerknę do portalu, pisałem o tym ale daty nie pamiętam. Ok, mam to była połowa 2012roku.
Z Vesną współpracowałem niemal 4 lata, więc zacząłem w 2008 roku i skończyłem w 2012 roku jak fabrykę przejął TAB. Nowy właściciel zmienił ceny i po prostu przestało mi się opłacać. A poprzednie ceny miałem tak dobre, że zarabiałem ja, firmy którym sprzedawałem te akumulatory a także klient końcowy, który cały czas miał towar w bardzo dobrej cenie.

Znasz Centre od lat. Jak w okresie Twojej współpracy z nią zmieniała się polityka dystrybucyjna tego producenta?
Wiesz, to można podzielić na kilka etapów. W latach 80tych kiedy wszystkiego brakowało dział zbytu Centry dzielił i rządził naszym rynkiem jak chciał. Zresztą podobnie było na początku lat 90tych. Wtedy Centra nazywała się dokładnie: Zjednoczone Zakłady Elektrochemiczne CENTRA. Z tego co pamiętam w 1993 roku firmę przekształcono w jednoosobową spółkę skarbu państwa i następnie rok później sprzedano większość akcji korporacji CEAC z Paryża. Pamiętam jak słyszałem od kogoś, że Francuzi zapłacili wtedy za Centre 75 mln $ a na odprawy dla zwalnianych pracowników przeznaczyli dodatkowo 100 mln $. Pamiętaj, że są to zasłyszane cyfry i nie wiem czy są na 100% pewne, ale prawdą jest, że program dobrowolnych odejść i zwolnień z Centry był bardzo bogaty nawet jak na obecne czasach.

Pierwszym ruchem CEAC były zwolnienia?
Z tego co pamiętam zwolnili 60% pracowników. Nawet nie do końca zwolnili, bo proponowali takie odprawy, że ludzie sami chętnie odchodzili. Z tego co słyszałem, odprawy stanowiły równowartość 36 wynagrodzeń a nawet i więcej.

To oznacza, że w Centrze był tak duży przerost zatrudnienia czy za tym krył się jakiś zamiar?
Tak to wyglądało z punktu widzenia francuzów. Pamiętaj, że na tamte czasy Centra nadal była bardzo nowoczesnym zakładem produkcyjnym akumulatory. Francuzi znacznie przeorganizowali linie produkcyjne w ten sposób, że linia w wielu miejscach zakręcała, tak aby jeden pracownik mógł obsługiwać więcej maszyn, które teraz były bliżej siebie. Jak mówili mi pracownicy Centry, że do przejęcia przez francuzów tempo pracy było wolniejsze, a potem jeden robił za trzech, ale dzięki bardzo dobrej reorganizacji działało to nieźle a tempo pracy wzrosło. Francuzi zrobili coś czego nie udało się zrobić naszym zarządzającym.

A co zmieniło się w handlu?
Francuzi zatrudnili czterech przedstawicieli handlowych, których pamiętam po dziś. To był Sławomir Rajewicz, Władysław Kujawa, Roman Buszewicz i Piotr Fedder. Polskę podzielono na cztery części, bo było czterech przedstawicieli handlowych. Dla nas dystrybutorów był to szok, bo my nie znaliśmy takiej organizacji. Umieliśmy współpracować z działem zbytu, do którego się jechało czy dzwoniło, kiedyś to my byliśmy petentami. A teraz to przedstawiciel handlowy, który dostał służbowy samochód krążył po kraju i obsługiwał dystrybutorów oraz szukał nowych klientów. Wtedy większość z dużych dystrybutorów zrozumiała, że nadchodzą czasu, które będą zmieniały relacje na rynku. Przedstawiciele Centry trafiali też do moich klientów, którzy teraz mogli kupować bezpośrednio u producenta. Jeszcze w w pierwszej połowie lat 90tych nie było zbyt wiele takich przypadków, przynajmniej u mnie.

Z tego co pamiętam z historii Centry to już w połowie 1995 roku francuski korporacja CEAC został przejęty przez amerykańskiego Exide. Czy amerykanie także wprowadzili jakieś rewolucje?
Amerykanie też wprowadzili swoje pomysły w życie. Z przedstawicieli zrobili kierowników i zatrudniono więcej nowych przedstawicieli. Centry było coraz więcej na rynku. Jej przedstawiciele docierali niemal wszędzie. Dzięki takiemu podejściu, ceny hurtowe producenta upowszechniły się, przez co dla mnie traci sens funkcjonować na bardzo dużym obszarze polski. Tracimy też drobne upusty za odbiór własnym transportem, to co kiedyś wywalczył Pan Mirosławski. Poza tym ja miałem blisko a akumulatory były suche, wiec mogłem naładować sporo i mieć lepszą ceną do handlu a wtedy to się urwał, bo kupowaliśmy już uformowane akumulatory z dostawą do mojego magazynu.

Bardzo dużo dystrybutorów rozwinęło detal, czemu Ty tego nie zrobiłeś?
Trochę trudno się przyznać, ale można powiedzieć, że trochę z lenistwa, trochę z faktu, że nie chciałem konkurować z swoimi klientami. Teraz to gdybanie, ale zraziło mnie także moje pierwsze podejście do tego typu działalności. Miałem punkt handlowy w Poznaniu przy ulicy Rolnej i chyba nie trafiłem na dobrego sprzedawcę, bo nie udało się tego utrzymać, nie wspominając o rozwoju. Jednak nie żałuje tego. Jak człowiek robi jedną rzecz to robi to dobrze. Przez te lata nauczyłem się jak prowadzić biznes dystrybucyjny. Wspierać swoich kontrahentów i wspólnie z nimi się rozwijać. Dziś sprzedaję ok. 40tyś akumulatorów rozruchowych bez motocyklówki i AGMów zasilających. Dzięki temu, że nie otwierałem kolejnych punktów detalicznych zainwestowałem w nieruchomości, które dziś stanowią pewny drugi filar w mojej firmie.

Jak oceniasz teraz naszych rodzimych "niekorporacyjnych" producentów?
Powiem Ci, że AUTOPART'a to się nie ma co wstydzić, jest to produkt bardzo dobrej jakości. Podobnie jak i ZAP, którego mam w magazynie i mam na ten produkt klientów, którzy chcą handlować tylko Piastowem i tyle. Polscy producenci stali się dla mnie bardzo ważnymi dostawcami. Z AUTOPART'u w oryginalnych etykietach sprzedaję akumulatory Galaxy EFB, pozostałe akumulatory, które kupuje do Pana Bąka sprzedaję pod moją prywatna marką. Jakieś trzy lata temu pod moje marki kupowałem 80% akumulatorów pochodzących z Bułgarii. Dziś po 3 latach to 80% akumulatorów pod moje marki dostarcza mi Mielecka Fabryka Akumulatorów AUTOPART, 10% pochodzi z Bułgarskiego Mombatu a pozostałe 10% z śląskiej LOXY.

Co jest kryterium wyboru dostawcy w Twoim przypadku?
Generalnie jakość i cena. Na przykład LOXA dostarcza mi akumulatory rolnicze i niektóre typy ciężarowe. Niektóre akumulatory, zwłaszcza te, których nie ma AUTOPART kupuje nadal w Bułgarii ale zdecydowaną większość zamawiam w Mieleckim AUTOPARCIE.

Jest coś co jeszcze chciałbyś osiągnąć w akumulatorach?
Nie mam już tak bardzo dalekosiężnych planów. Działalność prowadzę wspólnie z żoną, a moje trzy córki znalazły swój pomysł na życie i nie chciałbym zmuszać ich do zamiany panów życiowych na rzecz akumulatorów. Niedawno wprowadziłem do oferty akumulatory klasy premium pod moją nową markę i mam nadzieję, że rynek przyjmie je równie dobrze jak inne moje marki.

Dużo osób pracuje w Twojej firmie?
Na dziś zatrudniam 8 osób, które w zupełności dają sobie radę z tym co robimy.

Skąd pomysł na nazwę YOLMAR?
Nazwa zrodziła się potrzeby nazwania mojego biznesu dla Kanadyjczyków. To skróty imion moich córek Jola i Marta, ale tam bardziej pasowało przez Y wiec tak powstała nazwa YOLMAR.

Dziękuję za udzielony wywiad.
Teraz gdy już po wszystkim, to cieszę się, że przyjechałeś. Zapraszam Cię do zwiedzenia firmy.

Podziel się: