wróć do artykułów

Marek Bajsert prezes zarządu Jenox Akumulatory Spzoo

JENOX AKUMULATORY to firma specjalizująca się w przemysłowej produkcji wysokiej klasy akumulatorów do wszystkich typów pojazdów. Realizowana od ponad 20 lat polityka synergicznego rozwoju firmy uwzględniająca inwestycje w nowoczesne technologie, budowę wyspecjalizowanego zespołu i konsekwentne ulepszanie jakości, zarówno produktu jak i standardów obsługi, pozwoliła firmie Jenox na stworzenie optymalnej oferty produktowej i serwisowej dostosowanej do rosnących wymagań rynku.   

Marek Bajsert prezes zarządu spółki Jenox Akumulatory Spzoo. Wywiad przeprowadził Robert Mazurek redaktor naczelny Bloga Branży Akumulatorowej AkuBiz.biz w dniu 2 marzec 2017.


 

Wywiad z Markiem Bajsertem

 

Panie Marku, bardzo dziękuję, że zgodził się Pana udzielić wywiadu dla Bloga Branżowego AkuBiz.biz
Proszę bardzo. Bywają różne zdania na temat poczytności portali, blogów czy forów dyskusyjnych w internecie. Pytanie brzmi jakie mają one przełożenie na sprzedaż, na rozpoznawalność firmy, czy na jej pozycję w oczach klientów. To już kwestia indywidualna. Jedni uważają, że takie działania jak wywiad dla Bloga AkuBiz.biz ma znaczenie, ktoś inny może uważać, że to nie ma żadnego znaczenia. Jeśli Pana działania związane z tego typu aktywnością wynikają z pasji, to jest to dobre i nie ma co zważać na opinię tych, którzy tego nie aprobują lub mają odmienną ocenę.

Dziękuję za szczerą opinię. A jak Pan postrzega teraz internet z punktu widzenia producenta akumulatorów?
Jeszcze pięć lat temu zdania temat sprzedaży w internecie czy reklamy w internecie były zupełnie inne niż dzisiaj. Dziś sprzedaż internetowa w niektórych branżach stanowi ponad połowę ogółu sprzedaży. Chociaż w mojej opinii, sprzedaż akumulatorów w internecie jest na granicy legalności. O wiele łatwiej i prościej niż u nas jest wysłać kurierem akumulator we Francji czy Niemczech. Naszych akumulatorów w internecie sprzedaje się znacznie więcej  właśnie w tych krajach, niż w Polsce.

To wasza własna sprzedaż?
Nie. W Niemczech sprzedażą internetową naszych akumulatorów zajmuje się Batcar z Zielonej Góry, a we Francji mamy innego dystrybutora, który sprzedaje bardzo dużo korzystając z tego kanału dystrybucji.

Z własnego doświadczenia wiem, że dość trudno jest osiągnąć zadowalające wyniki finansowe opierając swoją sprzedaż internetową na sprzedaży akumulatorów.
Budowa rynku kosztuje. W pierwszej fazie tej budowy można przyjąć, że marża pokrywa jedynie koszty. Można założyć jakiś próg rentowności, do którego się dąży, po przekroczeniu którego koszty już nie będą rosły proporcjonalnie do zaangażowania. W to miejsce powstaje większa marża. Kolejnym krokiem będą  negocjacje z dostawcami, czy kurierami, a później zwielokrotnienie sprzedaży. Na papierze i w teorii wszystko jest możliwe, ale rzeczywistość często stawia inne wymagania.

Dodatkową kwestią jest obowiązek sprzedawcy odzyskania zużytego akumulatora.
To już jest nie do opanowania. Przecież obowiązek pobrania zużytego akumulatora ciąży na sprzedawcy, a nie na punkcie skupu złomu. To jest niezgodne z prawem. Od 2009 mamy ustawę o bateriach i akumulatorach, która w sposób jednoznaczny nakłada obowiązek odzyskania zużytego akumulatora na sprzedawcę. Jeśli klient nie ma przy sobie zużytego akumulatora lub z różnych przyczyn w ogóle go nie posiada to sprzedający musi pobrać kaucję.  Jedyną możliwością nie pobrania kaucji lub zużytego akumulatora jest sprzedaż firmie, której celem jest dalsza odsprzedaż produktu. W naszej rzeczywistości zrobiło się tak, że wielu sprzedawców jak wystawia fakturę firmie, to są przekonani, że nie muszą pobierać zużytego akumulatora. Są w błędzie. Otóż, jeśli nabywca jest końcowym użytkownikiem akumulatora, bez względu na rodzaj dokumentu sprzedaży należy pobrać złom czyli wyeksploatowaną baterię lub kaucję.

Panie Marku, na waszej stronie internetowej cześć historyczna jest potraktowana trochę po macoszemu. Nie ma zbyt wiele informacji o jej historii, a czas powstania firmy można wywnioskować jedynie z informacji, że zbliżacie się do 30to lecia. W materiałach prasowych odnalazłem datę 1989 rok jako początek działalności firmy Jenox, czy to się zgadza?
Formalnie firma została założona 1989 roku przez Henryka Nowaka i Ryszarda Jeske jako spółka cywilna. Niemniej jednak Jenox działał już od 1987 roku, jako jednoosobowa firma rzemieślnicza, która zajmowała się regeneracją akumulatorów i produkcją klocków hamulcowych. Także tą datę możemy traktować jako podwaliny dzisiejszego przedsiębiorstwa.

Do tej chwili nie zastanawiałem się nad nazwą Jenox, ale dostrzegam teraz związek z nazwiskami właścicieli.
W tamtych czasach większość powstających firm to była zbitka liter powiązanych z imionami bądź nazwiskami ich założycieli.. Takich firm do dziś w Polsce jest tysiące. Do tego dochodziły końcówki, typu x. Taka była „moda” wynikająca pewnie z marzeń o zachodnim stylu życia i takim też modelu prowadzenia biznesu.  

Pierwszy etap działalności firmy Jenox to głównie montaż z gotowych półproduktów?
Tak. W tamtych latach firm, które w sposób przemysłowy produkowały akumulatory w Polsce było mało. W zasadzie można powiedzieć że były to Centra i ZAP. Dodatkowo akumulatory produkowano też w Bielsku Białej, choć i tu akumulatory rozruchowe stanowił niewielką część produkcji. Do grona producentów można też zaliczyć Czarnków.

Czarnków był osobna firmą?
Wszystko na przełomie lata 70 i 80 działało w jednym kombinacie o nazwie Zjednoczone Zakłady Elektrochemiczne CENTRA, pod który podlegały zakłady z Poznania, Piastowa, Bielska czy Czarnkowa. W samym Poznaniu było w pewnym momencie 5 zakładów.  Proszę się nie dziwić. Na samej Fortecznej były 2 zakłady. Osobno produkowano akumulatory szczelnie zamknięte dla wojska np. srebro-cynki czy dla lotnictwa. Notabene był to pierwszy zakład który zlikwidowano po przejęciu przez SEAC (Zachodnioeuropejskiemu Zgrupowaniu Producentów Akumulatorów) - a warto dodać, że był to najnowocześniejszy zakład w całym Zjednoczeniu.

Jak Pan trafił do branży akumulatorowej?
Zaraz po studiach. Z wykształcenia jestem elektrochemikiem po Politechnice Poznańskiej i ścieżka mojej kariery została naznaczona przez ten wydział. Trafiłem w ten sposób wprost do Zjednoczenia.

Który to był rok?
1983. Na początku pracowałem jako technolog w dziale baterii galwanicznych i tam badaliśmy wszystko, konstrukcje z całego świata. Praca była bardzo ciekawa, właściwie bardzo poznawcza. Później trafiłem do laboratorium, którego zostałem szefem.

W jakich okolicznościach znalazł się Pan w firmie Jenox?
W 1993 roku startowałem na stanowisko prezesa zarządu Centry, którego nie wygrałem. Zaraz po tym wydarzeniu przeniosłem się do Jenox'a. Bardzo dobrze znałem tą firmę i jej właścicieli,  więc nie miałem kłopotów aby przyjąć ich propozycje pracy na stanowisku dyrektora generalnego. W tym czasie Jenox rozwijał się bardzo intensywnie, a firma potrzebowała managera, który znał się na produkcji, produkcie i zarządzaniu.

Przeglądając dokumenty rejestrowe spółki Jenox, zwróciłem uwagę, że rok 2002 był dla Was rokiem podwójnego przekształcenia. Najpierw spółkę cywilną przekształcono w spółkę jawną, by po  6ciu miesiącach przekształcić się w spółkę z ograniczona odpowiedzialności?
Nie było innej możliwości. Był to początek obowiązywania nowego kodeksu spółek handlowych i ta ścieżka była jedyną możliwą drogą aby przejść od istniejącej spółki cywilnej do spółki z o.o. Byliśmy jedną z pierwszych polskich firm, która przekształcała się w taki sposób. Jak Pan zauważył, cały proces trwał kilka miesięcy, a sądy rejestrowe same nieraz nie wiedziały jak z niektórymi sprawami sobie radzić.

W 2003 roku w KRS'ie pojawia się Pan już nie tylko jako prezes zarządu spółki Janox, ale również jako wspólnik, który ma 10% udziałów w Jenox'ie. To była nagroda za 10 lat pracy, czy chęć przywiązania Pana do firmy Jenox?
Był to jeden z elementów tworzenia tej firmy. Tak się umówiliśmy i wiele elementów miało na to wpływ. Zupełnie inaczej pracuje się w organizacji, której jest się współwłaścicielem ale i też odpowiedzialność jest znacznie większa.

Czy Panowie Nowak i Jeske stworzyli Panu od początku takie warunki, że mógł być Pan faktycznym dyrektorem generalnym, a później prezesem, czy sterowali z tylnego siedzenia?
Po pierwszym roku, może dwóch miałem już ich pełne zaufanie, a co za tym idzie pełną samodzielność. Poznaliśmy się dobrze w pierwszych latach wspólnej pracy, co było później kluczowym elementem w naszych relacjach opartych na zdrowym podziale kompetencji.

Potrafił im Pan odmawiać?
Wielokrotnie. To były normalne dyskusje, w których każdą decyzję opierałem na sile  argumentów.

Chciałbym zapytać Pana o zmiany w firmie Jenox, które miały miejsce w ciągu ostatnich 3 lat. Mam na myśli okres, odkąd Lech Sznajder przez firmę ZAP SZNAJDER BATTERIEN SA przejął 100% udziałów w Jenox Akumulatory Sp. z o.o. Czy to co zrobił w tym okresie Lech Sznajder, było niemożliwym dla Panów Jeske i Nowaka?
Teoretycznie było to możliwe, ale nie w tej konfiguracji, w której była firma w tamtym czasie. Brakowało nam kapitału na inwestycje. Szukaliśmy drogi do jego pozyskania. Opcji, które rozważaliśmy było wiele. Pod rozwagę braliśmy znalezienie inwestora kapitałowego lub funduszu inwestycyjnego. Drogi do kapitału są przeróżne, a my staraliśmy się wybrać taką, która będzie najlepsza dla firmy Jenox. To była także kwestia stratyfikacji naszych priorytetów. Najtańszy jest zawsze kredyt bankowy, fundusze oczekuję większego zwrotu, gdyż ich ryzyko jest większe. Można było też sprzedać firmę inwestorowi branżowemu. Takie dyskusje również były.

Długo trwał ten czas rozważań, nim nastał lipiec 2013?
Trwało to dość długo, bo zawsze na względzie mieliśmy dobro firmy Jenox. Przymiarek było sporo.

W jednej z moich rozmów z Jakiem Bąkiem słyszałem, że była koncepcja połączenia firm Jenox i Autopart. Ponoć podejście były nawet dwa?
Tak, była taka koncepcja, nawet była bardzo daleko zaawansowana. Do tego stopnia, że umowy były już w trakcie przygotowania. Ostatecznie podjąłem decyzję aby się z tego pomysłu wycofać na miesiąc przed planowanym połączeniem. To dotyczyło pierwszego podejścia. Za drugim razem, to my rozpatrywaliśmy kilka możliwości w tym połączenie z Autopart'em.

Było dużo ofert.
Dużo. Mieliśmy w czym wybierać. Były to bardzo dobre oferty, ale wybraliśmy inwestora Polskiego, który jest sprawdzony i odpowiedzialny.

Czy prawdą jest, że Jenox był na celowniku jednego z Bułgarskich producentów?
Mieliśmy oferty od wielu producentów akumulatorów z poza Polski. Takie rozmowy są objęte zawsze klauzulą poufności więc na ten temat nic Panu nie powiem. Jedyne co mogę zdradzić to fakt,  że byli to bardzo poważni gracze branży akumulatorowej.

Jaki argument zdecydował, że Jenox trafił do grupy Lecha Sznajdera? Patriotyzm?
Tak, dla nas było to ważne. Niemniej kluczowe było to, że Lech Sznajder był i jest naszym kolegą. Znamy się od wielu lat. Wielokrotnie pracowaliśmy razem. No ale wracając do decyzji. Po pierwsze, w jej podjęciu ważny był poziom zaufania do kupującego. Po drugie, fakt że firma zostanie w Polsce i za jakiś czas nie dojdzie do „jakiegoś wybryku”. Po trzecie, ważna dla nas była też łatwość i szybkość w sfinalizowaniu sprzedaży.

Waszej trójce zależało na kimś z kapitałem, czy raczej Panowie Jeske i Nowak chcieli po prostu sprzedać firmę?
W końcowym etapie założyciele firmy Jenox podjęli decyzję o spieniężeniu swoich udziałów w firmie. Oczywiście były przymiarki do różnych wersji i konfiguracji. Ale ostatecznie doszli do wnioski, ze swoją misję w tej branży wykonali i chcą zająć się czymś innym. Dla mnie jest jeszcze za wcześnie aby opuścić branże, dla której poświęciłem większą cześć życia.

Rozważał Pan pozostawienie swoich 10% udziałów w firmie Jenox?
Nawet o tym nie dyskutowaliśmy. Nie było  takiego zainteresowania z mojej strony.  O ile 10 proc. w firmie Jenox, to jest sprawa warta zainteresowania, o tyle przy  przełożeniu tego na całą grupę,  rozmowa tak naprawdę byłaby może o jednym procencie całości. Sprzedaż swoich udziałów potraktowałem jako premię za lata budowania firmy Jenox i nadal tu pracuję z wielką przyjemnością.

W jednej z rozmów z Lechem Sznajderem, pytałem Go o to czy planuje pozostawić zarządzanie fabryką dotychczasowej ekipie czy wysłać do Chodzieży swoich ludzi. Odpowiedział mi, że dla Niego najcenniejsze jest to aby ludzie nie mieli obawy o swój byt i pracę a, żeby dzięki jego doświadczeniu i kapitałowi mogli rozwijać się szybciej i budować jeszcze mocniejszą firmę. Czy tak faktycznie to wygląda i jak współpracuje się z Lechem Sznajderem?
Dokładnie tak. Firmą zarządzają nadal te same osoby a do zarządu został powołany dodatkowo Marek Przystałowski, który był poprzednio dyrektorem technicznym firmy Jenox. Kardynalne sprawy, które ustalimy z Lechem Sznajderem, są wynikiem konsensusu. Z resztą ważne dla Jenox'a decyzje zapadają w szerszym gronie.

Jako prezes zarządu współpracował Pan z poprzednimi właścicielami i obecnym. Jakie różnice Pan dostrzega?
Różnice są widoczne. Kolega Sznajder ma znacznie większy "power" do tego aby na tym rynku być. Jego to fascynuje i pochłania. Jest pasjonatem akumulatorów podobnie jak i ja.  

W Jenox'e imponują mi prace nad nowymi technologiami. W szczególności mam na myśli Wasze prace badawcze na kratką węglową. Na jakim etapie jest projekt RVC?
Zakończyliśmy prace badawczo-rozwojowe. W oparciu o tą technologię zostały  wykonane akumulatory, które co istotne nadal pracują . Jesteśmy współwłaścicielami technologii, którą jest zainteresowanie na rynku. Nawet mieliśmy oferty kupna tego patentu. Nad jadą z nich jeszcze dyskutujemy. W zakresie nowych technologii współpracujemy z jednostkami badawczymi uczelni technicznych. W tym wypadku mowa o Politechnice Poznańskiej. W trakcie badań oszacowaliśmy koszty implementacji tej technologii do produkcji masowej, które nie ma co ukrywać są bardzo wysokie. W związku z tym bierzemy pod uwagę sprzedaż praw do patentu, gdyż ten typ rozwiązania musiałby wdrożyć gracz o bardzo dużym potencjale produkcyjnym. Liczonym spokojnie w milionach sztuk.

W jednym z wywiadów wspomniał Pan, że oszczędności we wprowadzeniu tej technologii byłby bardzo znaczące. Jak duże?
Z naszych wyliczeń wynika, że można by zaoszczędzić połowę ołowiu wykorzystywanego do produkcji akumulatora. Jest to istotny element, ale technologia ta ma też sporo ograniczeń. Przemysłowa fabrykacja RVC, czyli tego nośnika nie jest prosta.

Czyli tą technologią będą zainteresowane fabryki produkujące w milionach sztuk. Dużo ostatnio słyszałem na temat Koreańskiego Globala, który może produkować nawet 50 milionów sztuk akumulatorów rozruchowych rocznie, czy taki gigant podoła by tej technologii?
Liczba ta może być co nieco przesadzona, ale nie sądzę, by  dużo. W Korei jest kilka fabryk. Global nie jest tam jedyny i nie jest osobliwie największą fabryką akumulatorów. Są tam inni duzi producenci, którzy produkują kilkadziesiąt milionów akumulatorów rocznie. Jakby to odnieść do skali europejskiej, gdzie największa fabryka produkuje 11 milionów sztuk, to zdolności produkcyjne Global, robią ogromne wrażenie. Ale wracając do odpowiedzi na Pana pytanie. Skala produkcyjna np. Globala byłaby odpowiednia dla technologii RVC.

Słyszałem, że jakiś producent z ameryki północnej podkradł patent technologii RVC?
Rzeczywiście mieliśmy taką sytuację, ale dotyczyła ona samego materiału i jednego z uczestników projektu. Nasza koncepcja składała się z dwóch elementów, stworzenie nośnika RVC i wykorzystania tego nośnika jako elementu konstrukcyjnego akumulatora. Kradzież dotyczyła technologii tworzenia materiału.

Na targach w Frankfurcie rozmawiałem z Federico Marucci (pracownik firmy Jenox) o waszych akumulatorach SVR. Wyjaśnił mi, że cały czas rozważacie jakie zmiany konstrukcyjne należało by wprowadzić do tego akumulatora, aby był w stanie spełnić najostrzejszą normę odporności na wibrację V4. Trudno będzie przejść do tak wyśrubowanej normy?
Nasze akumulatory SVR spełniają wielokrotnie normę V3. Konkurencja często informuje, że ich akumulator spełniają normę V3 nawet trzykrotnie. Nasze badania Jenox'a SVR udowodniły, że  akumulator SVR spełnia normę V3 sześciokrotnie. Jeśli chodzi o normę V4 to jest ona niezwykle wyśrubowana i ekstremalna. Przyznam, że na ten moment nie znam akumulatora, który spełniłby wymogi normy V4. Jako firma jesteśmy obecnie na etapie rozważań nad tym jak skonstruować taki akumulator. Konkretne prace badawcze i testowe ruszą jednak w momencie, gdy będziemy dostrzegać realne zapotrzebowanie rynku na tego rodzaju akumulator.

Z czego wynika takie podnoszenia norm dla akumulatorów?
Za zwiększaniem wymagań i oczekiwań względem akumulatorów niemal zawsze stoją producenci pojazdów i normy związane z ochroną środowiska. Jest to kwestia wielu wypadkowych, jak choćby przeniesienie akumulatorów za tylną oś pojazdu. W tym miejscu amplituda drgań jest tak duża, że cele w zwykłych akumulatorach zaczęły się obrywać i zrodziła się potrzeba zaostrzenia normy związanej z odpornością na wibracje czyli V3. Natomiast aby spełnić oczekiwania związane z normą V4, gdzie dochodzą jeszcze drgania skośne,   problemów do rozwiązania dla producentów akumulatorów pojawia się znacznie więcej.. Poza tym wykonanie konstrukcji, która spełni normę V4 jest  w pełni wykonalne, oczywiście przy założeniu odpowiednich nakładów finansowych i czasowych. Firma Jenox nie jest instytutem badawczym. Jesteśmy zakładem produkcyjnym i prowadzimy głównie takie badania, które pozwalają nam choć  pół kroku wyprzedzić konkurencję, bądź zapewnić miejsce w czołówce producentów akumulatorów.

Dla mnie osobiście jest to bardzo budujące, że polscy producenci tacy jak Jenox, Autopart czy ZAP bardzo dużą wagę przykładają na prac badawczo rozwojowych. Natomiast mało słychać o tym co dzieje się w JCI czy EXIDE.
Proszę mi wierzyć, że oni te badania prowadzą i to z pewnością na znacznie większą skalę. To są potężne korporacje, które badają i sprawdzają wiele więcej niż nam się wydaje. Takie firmy zatrudniają całe zespoły, których zadaniem jest  rozwiązywaniem problemów przed, którymi stoi nasza branża.

 

%galeria%

 

Jaka cześć produkcji Jenox'a trafi poza Polską?

Niemal 60 proc. naszej produkcji pozostaje w Polsce, a niewiele ponad 40 proc. trafia na eksport.

Dużo produkujecie na potrzeby zakładu w Piastowie?
Mniej niż 10 proc., Musiał bym sięgnąć po konkretne dane, ale na pewno nie jest to większy udział w produkcji. Bardziej działa to na zasadzie wymiany produktów. Korzystają na tym obie firmy.

Na konferencji prasowej zorganizowanej w związku z 90cio leciem ZAP'a, Lech Sznajder zapowiedział, że planuje w Chodzieży postawić drugi zakład, który zajmie się produkcją baterii trakcyjnych. Czy ten projekt jest już na etapie wdrożenia?
Na tym etapie rozwoju firmy rozważamy taką wersję. Bierzemy pod uwagę trzy drogi rozwojowe. Możemy robić akumulatory startowe, stacyjne i trakcyjne. Baza do tego, czyli produkcja proszku jest wspólna dla każdego z tych trzech rodzajów produkcji. Reszta to już całkiem inny proces technologiczny, który i wymagałby postawienia nowego zakładu. W ramach grupy myślimy o poszerzeniu gamy wyrobów o akumulatory stacyjne i trakcyjne, jednak na dzień dzisiejszy nie zapadły jeszcze żadne konkretne decyzje.

W Piastowie na to miejsca raczej się nie znajdzie, więc pod tym względem Chodzież jest dobrą lokalizacją.
Kiedyś ZAP był na peryferiach Warszawy, dziś jest otoczony budynkami, w tym mieszkalnymi. Potencjał Chodzieży pod tym względem jest dużo większy.

Z rozmów z kolegami z branży, często słyszę, że Jenox od przejęcia przez Lecha Sznajder zaczął "bardziej szanować" swój produkt w sensie ekonomicznym, tzn. że firmą którą Pan zarządza, już nie walczy za wszelką cenę o każdego klienta kosztem marży. Pozwoliłem sobie zaglądnąć do Państwa KRS'u i widać w nim, że odkąd Jenox zmienił właściciela wyniki finansowe poprawiły się wielokrotnie.
Sądzę, że to bardzo duże uproszczenie i powierzchowna analiza całej sytuacji. Jeżeli spojrzeć na przyrost sprzedaży w kraju to wyraźnie widać, że nasz udział dynamicznie rośnie. Jest to też pokłosie działań komunikacyjnych i marketingowych, które w ostatnich latach bardzo intensywnie prowadzimy. Reasumując. Skoro rośnie sprzedaż i udział w rynku, to oznacza tylko i aż tyle, że zależy nam na tym by produkt postrzegany był przez jego jakość, nowoczesność i niezawodność, a nie tylko cenę.

Jak wygląda proporcja sprzedaży akumulatorów w marce Jenox w odniesieniu do akumulatorów neutralnych?
Ta proporcja zdecydowanie rośnie w kierunku marki Jenox. Obecnie ponad połowa akumulatorów sprzedawanych w kraju to marka Jenox, reszta to marki własne naszych dystrybutorów.

Każdy może zamówić sobie u Was akumulatory pod własny brand, czy też odbywa się na zasadzie sprzedaży wiązanej, jak kupisz naszą markę to sprzedamy Ci jakiś procent w neutralu?
Nie mamy takich wymagań. Są różne kategorie klientów i segmenty rynku. Ważne by umieć to rozsądnie rozgraniczyć. Nigdy by mi do głowy nie przyszło by np. dużemu ogólnopolskiemu dystrybutorowi, który sprzedaje ponad 100 tys. akumulatorów na siłę dawać markę Jenox. Myśląc w ten sposób mógłbym wyrządzić szkodę tym firmom, które naszą marką handlują. Takich rzeczy nie robię. Marka Jenox jest kierowana do innych kanałów dystrybucji niż akumulatory typu neutrala.

Na rynku ostatnio słychać, ze Autopart to ma dobre ceny a Jenox i ZAP są za drogie dla dystrybutorów, co Pan myśli tego typu opiniach?
To trzeba się pytać tych którzy tak mówią. Mi osobiście wydaje się, że cena naszych akumulatorów z Chodzieży jest rozsądna. Jej wysokość to  pochodna, kosztów które ponosimy, oraz przyjętej przez firmę strategii. Nie ma tu miejsca na chciejstwo czy jakieś widzimisię.. Poza tym, Jenox, ZAP czy Autopart, to nie są firmy, które są jedynymi kreatorami cen na rynku akumulatorów w Polsce. Trzeba pamiętać, że na tym rynku jest jeszcze Exide czy JCI, który jest numerem jeden w naszym kraju.

Myśli Pan, że JCI pod markami Bosch, Varta i nutralem jest wstanie sprzedawać na polskim rynku 1 milion akumulatorów rocznie?
Myślę, że nie. Z wyliczeń i analiz, do których mamy wgląd wynika, że ich sprzedaż to 900tyś akumulatorów w Polsce pod marką Bosch, Varta i neutralem dla dużych dystrybutorów.

Z kolei z wyliczeń do których dotarłem, wynika, że Jenox produkuje trochę ponad 700tyś akumulatorów rocznie. Czy może Pan potwierdzić tą cyfrę?
Więcej.

Dużo brakuje do 1 miliona i jak Pan liczy wielkość produkcji?
Do miliona to jeszcze brakuje. Wielkość produkcji liczymy w jedyny możliwy sposób, na podstawie sprzedanych akumulatorów. Proszę pamiętać, że Jenox jest jedynym z głównych graczy w segmencie akumulatorów do pojazdów ciężarowych w Polsce. Gdybym tutaj liczył na sztuki przeliczeniowe lub na podstawie przerobionego miękkiego ołowiu to tych sztuk było by znacznie więcej niż 1 milion.

Od jakiego bloku uznajecie Państwo akumulator za ciężarowy?
Jako ciężarowe liczymy od 125ah w bloku D3 i w górę. Nie wliczamy do tego akumulatorów produkowanych w bloku D2, które mają zastosowanie w rolnictwie i traktujemy to jako segment pojazdów dostawczych i rolniczych. Do ciężarowych zaliczamy w oczywisty sposób akumulatory produkowane w blokach A, B i C.

Od wielu technologów i inżynierów słyszałem, że najlepszą metodą aby mówić o wielkości produkcji jest ilość ton przerobionego ołowiu zamiast liczyć, że np. 1 sztuka 225Ah odpowiada 4 sztukom 62Ah. Która z metod jest lepsza?
Tak jak wcześniej wspomniałem, najpewniejszą metodą, która pozawala określić stopień i zdolność produkcji jest ilość przerobionego miękkiego ołowiu.   

Jaka była prawda z tym reeksportem marki Francebattery o którym wspomniał Leszek Bachorz w mim ostatnio opublikowanym wywiadzie z Nim?
Po pierwsze, to nie był Francebattery tylko FrevensBattery. Była to rzeczywista firma z Francji, koncepcja kiedyś była taka a nie inna. Zdało to swoją rolę na rynku i tyle.

W jedynym z wywiadów w 2015 roku wspomina Pan, że przez dwa lata od przejęcia, zainwestowano w Jenox'a ponad 7 milionów złotych. Wymienił Pan: formacje, komory do sezonowania, urządzenia do podawania proszku. Czy dziś w 2017 roku ta cyfra jest znacznie większa?
Można bardzo śmiało powiedzieć, że cyfra ta została podwojona i na tym nie koniec. Inwestycje w firmie Jenox są niemal permanentne.

Interesuje mnie jeszcze jedna sprawa. W jednym z wywiadów Pana Marka Przystałowskiego, przeczytałem, że wspólnie z Politechniką Poznańską lub Warszawską opracowaliście nową technologię ładowania akumulatorów opartą o stałej cyrkulacji elektrolitu. Im bardziej wczytywałem się w wywiad, to wychodziło mi, że Pan Marek Przystałowski opisuje urządzenia, który widziałem z logiem Imbateca, a tu mówi on o patencie i w ogóle. Jest jakaś różnica, bo z treści wywiadu tego nie wywnioskowałem.
Nasza technologia jest raczej konkurencyjna do produktów Imbateca. Filozofia jest znana od wielu lat i nie jest to nowość. Nasz system ładowania oparty o z ciągłą wymianą elektrolitu bazuje  na niskich ciśnieniach. Czyli ma dużo większe bezpieczeństwo pracy. Imbatec pracuje na nadciśnieniach elektrolitu, a nasz pracuje na zasadzie ruchu wymuszonego siłą grawitacji. Nie ma ryzyka powstania rozszczelnienia układu czy rozbryzgów, co w układach Imbateca może się zdarzyć. W naszym rozwiązaniu nie ma takiej możliwości. Co do idei, to się zgadzam, że obie formacje są bardzo podobne. Kwas ma stałą temperaturę i nie jest chłodzony w akumulatorze tylko na zewnątrz. Pomysł ten znanych jest od lat, ale jego komercyjne wykorzystanie rozpoczęło się całkiem niedawno. Podobnie jak z odlewaniem kratki w sposób ciągły czyli kratki ekspandowanej, która znana jest od kilku dziesięcioleci. Może nawet więcej. Pierwszy raz taką metodą produkcji kratek zainteresowali się Hiszpanie jakieś 30 lat temuDo przemysłowej produkcji ten typ kratki wszedł mniej więcej  15 lat temu.. Być może, tak będzie kiedyś z naszym RVC.

Co z nowości wdrażacie obecnie?
Mamy instalację, która jest nowości nie tylko w Polsce ale i Europie. Służy do produkcji proszku bez konieczności topienia ołowiu. Chodzi o ten moment procesu, w którym powstają tzw. cylinderki, które trafiają do młyna. Zamiast topić ołów i odlewać z niego cylinderki, to z gąsek ołowiowych wykrawane są paski ołowiu, z których potem specjalny bęben wyciska cylinderki. Oszczędność jest ogromna. Zarówno jeśli chodzi czas jak i koszty energii  . Jak Panu wspomniałem, zawsze chcemy być co najmniej półkroku przed konkurencją. Dodatkowo od 2015 roku, co z resztą Pan już wspomniał,  mamy już kolejna linię do formacji akumulatorów. Do końca tego roku dojdzie trzecia.

Formacja oparta o stały przepływ elektrolitu?
Nie. Nowe linie oparte są o wanny. Jest to technologia tańsza i w naszej opinii znacznie bardziej optymalna. Formację opartą o przepływ elektrolitu o stałej temperaturze stosujemy gównie do największych akumulatorów. Ten rodzaj formacji często jest wymagany przez producentów pojazdów ciężarowych.

Bardzo dziękuję za wywiad.
Zapraszam na zwiedzenie naszego zakładu. Pana przewodnikiem będzie wiceprezes Marek Przystałowski, który w sprawach technicznych odpowie na wszystkie Pana pytania.


 

Podziel się: