wróć do artykułów

Mierny ale wierny lub swój czyli AKU-HR Made in Poland

Od wielu lat bacznie przyglądam się branży akumulatorowej w Europie, jednak nasz rodzimy rynek jest tym obszarem z którym koresponduję najlepiej. Przypowieść będzie o tym jak wartościowi ludzie marnują się w fabrykach akumulatorów, gdzie są niedoceniani lub niezauważani oraz o tym jak postrzegam rekrutację w firmach akumulatorowych, Mowa oczywiście będzie o konkretnych przypadkach na podstawie których trudno wyciągać wnioski binarne ( 0 i 1). Niemniej jednak pozwoliło mi to wyrobić sobie dość ogólną opinię, którą podzielę się z czytelnikami AKUBIZ.

Często jestem proszony o opinię na temat konkretnych ludzi z branży, których potencjalny pracodawca rozważa zatrudnić, lub trafia do mnie pytanie, czy znam kogoś, kogo mógłbym polecić. To jest dla mnie ogromna nobilitacja i wielki zaszczyt ale i również ogromna odpowiedzialność. W tym artykule będę używał słowa firma akumulatorowa w rozumieniu producent, importer, dystrybutor oraz specjalista. Dzięki temu nie będę w wyraźny sposób określał kogo mam na myśli, aby nie zaszkodzić komukolwiek. 

Na początku będzie o człowieku A, który niemal na początku swojej kariery trafił do firmy akumulatorowej, w której pod bacznym okiem jednego z najlepszych managerów branży ostatnich 20 lat rozwijał się wspaniale. Z zasadniczego stanowiska w handlu awansował bardzo wysoko. Podziwiałem jego lojalność i otwartą głowę, dzięki której był i jest dla mnie nadal jednym z najbardziej utalentowanych managerów obecnego dziesięciolecia. Ale do brzegu. W firmie w której pracuje pojawia się konkurent w podobnym wieku ale o zupełnie innej naturze. Choć obaj Panowie mają jeden i ten sam cel, różni ich metodyka i pojmowanie otaczającej rzeczywistości. Bohater przypowieści mimo super warunków z których mało kto byłby w stanie zrezygnować podejmuje decyzję o opuszczeniu branży. Mało znam ludzi, którzy nie godzą się na konformizm krępujący swobodę działania złotymi kajdanami. Za to podziwiam Pana A, że miał odwagę postawić w szerokim rozumieniu dobro pracodawcy akumulatorowego, dla którego konflikt managerski nie jest czymś dobrym dla całej organizacji i odszedł kosztem wszystkiego co osiągnął. Jak to bywa w większości bajek dla dzieci edytowanych w Hollywood dobro wygrywa. Pan A trafia do firmy akumulatorowej, która doceniła cały bagaż umiejętności jaki zgromadził. Jego pozycja rośnie, a poprzeczka utraconej pensji została pokonana już w pierwszej próbie. Pan A niby niepotrzebny w jednym miejscu okazuje się wspaniałym nabytkiem w innym miejscu. Szkoda tylko, że to nie futbol bo ta roszada powinna sporo kosztowac nowy klub. To jest uwaga pierwsza, że często przez konflikt i niewłaściwe pojmowanie rzeczywiskości firmy akumulatorowe tracą swoje najwazniejsze aktywa, choć chiało by się napisać ogniwa.

Teraz człowiek B. Pierwsze szlify handlowe miał poza branżą akumulatorową, ale większość swojej dotychczasowej kariery poświęca akumulatorom. Podziwiam go za jego metodykę i skrupulatność, bardzo chciałbym być tak zorganizowany jak on i mieć tak analityczny umysł. Ale jest to człowiek, który słabo potrafi walczyć o swoje i w firmie akumulatorowej w której pracuje wyższe stanowiska managerskie piastują ludzie, którzy są znacznie mniej predysponowani do tych funkcji niż Pan B. Drugą jego słabością jest to, że dał się zniewolić średniej pensji i klasycznym dodatkom managerskim. Firma w której pracuje od jakiegoś czasu poszukuje managera w dziale handlowym, i z nie znanych mi przyczyn nie potrafi dostrzec, że pod samym nosem ma idealnego kandydata. Obawiam się, że niestety Pan B "nie jest swój" przez co awans z pewnością go ominie. Osobiście, życzę mu aby się odważył na skok w nieznane i albo zmienił pracę na taką, gdzie będzie miał realny wpływ na dział handlowy i zostanie dostrzeżony lub aby ruszył z własnym biznesem. Słyszałem z rynku o tym, że próbuje zmienić pracę, jednak wymagania stawia na tyle wysoko, że finalne rozmowy kończą się kawą. Konformizm i brak odwagi w drodze po skąpe świadczenie emerytalne może doprowadzić Pana B na drogę, na której nie da się już zawrócić, a osoby jadące z nim zmuszą go aby karnie trzymał szereg. Patrzycie a nie widzicie! To uwaga numer dwa, do organizacji akumulatorowych, zanim będziecie szukać kogoś nowego, może warto przeglądnąc "stare graty na strychu".

Kolejny przypadek Pan C, który tak bardzo marzył o awansie i tytule na wizytówce, że zgodził się na tytanicznie trudną pracę palacza na Tytaniku. Pan C jest niebywale bystrym i inteligentnym człowiekiem, który postanowił zgłosić się do firmy akumulatorowej poszukującej managera wyższego szczebla w dziale handlowym. Praca marzeń, bo w końcu mógł uwolnić się od szefa (akumulatorowca) z którym chyba nie najlepiej się mu pracowało i podjąć trudne dzieło rozgrzania kotła, który prawie wygasł. Kluczowym elementem w rekrutacji Pana C był fakt, że jest długodystansowcem i szuka pracy aż po sam "zus". Ambicja przysłania często racjonalne myślenie. Wizytówka z tytułem nie zastąpi "manti", a nagrzać kocioł do poprzedniej temperatury nie jest i nie będzie łatwo. Ale Pan C robi co może, choćby nie wiadomo jak bardzo się starał, to rynek nie pomaga palaczowi za bardzo z dokładaniem do pieca. W takich sytuacjach często rodzą się głupie pomysły aby zastosować podpałkę i "pojechać po bandzie". I tak Pan C spełnia kryterium "oddania się sprawie", lecz do rąk zbyt wiele narzędzi nie otrzymał. Życzę mu powodzenia bo szanuję jego ciężką pracę, ale obawiam się czy sam upór wystarczy, choć jak wiemy kropla drąży skałę. Uwaga numer trzy, to kryteria doboru kadr, typu: ważne aby był swój, ważne aby chciał pracować z nami po "zusu kres" czy z polecenia familijnych struktór nie zawsze wiedzie du szczęściu obu stron.

Przypadek ogólny X, to najpopularniejszy obraz przerostu formy nad treścią na rynku, czyli wyobrażenie przedstawiciela handlowego mającego fragmentaryczną wiedzę o produkcie i funkcjonowaniu rynku, który ma silne przekonanie, że bława marszałka wystaje mu z teczki. Sam fakt, że Pan X na pewnym obszarze jest mile widziany w sklepach rolniczych czy motoryzacyjnych daje mu obraz siebie jak super kompetentnego mistrza handlu akumulatorami. I bardzo dobrze, że ma takie przekonanie o sobie, bo to pozwali mu rozwijać się, mieć większy cel. Jednak w konfrontacji z umiejętnościami jakie musi posiadać dyrektor handlowy wizja nieco rozjeżdża się z rzeczywistością, a ten rodzaj stanowiska nie jest placem zabawa czy przedszkolem w którym uczy się dyrektorowania, tylko oczekuje się że chwycisz byka za rogi i ruszysz z nim na "arenę handlową" do obsługi której Cię wynajęto. Często mam pytania od handlowców, czy znam firmę akumulatorową szukająca managera na wyższe stanowisko i lepszą pensję. Niemal zawsze odpowiadam tak samo, załóż własny biznes, rusz w nieznane jak kapitan Kirk z Star-Trek'a w części Into the darkness. Uwaga numer cztery. Zdobywaj kwalifikacje, ucz się wiedzy o producie, zdobywaj umiejętności managerskie a gwarantuję Ci, że praca sama Cię znajdzie.

Przypadek ogólny Y, czyli zatrudnianie na wysokie stanowiska managerskie ludzi nie znający specyfiki branży i pomijanie lub świadome niezauważanie takich kandydatów jak Pan B. To jeden z tych przypadków który na naszym rynku się nie sprawdza. Znam wielu managerów z tzw. topu, którzy przychodząc do firmy akumulatorowej cudownie obsługiwali arkusz kalkulacyjny i program do raportowania wyników, jednak jak trafiali na spotkania z starymi wygami to jedynie z grzeczności dla tuszu na wizytówce mogli spędzić czas w towarzystwie mówiącym jakby w innym języku. Czasem jednak nawet "big milki" potrafią popełnić błąd i przez pomyłkę zatrudnić człowieka z branży, który o dziwo od pierwszego dnia wie co ma robić lub o co zapytać i jak się zabrać skutecznie i efektywnie za robotę do której został wynajęty. Uwaga numer 5. Człowiek z barnży z ambicjami będzie prawdopodobnie lepszym kandydatem niż rasowy "korpo skoczek", bo on będzie chciał naprawdę udowodnić, że potrafi znacznie więcej niż mógł w poprzednim miejscu,a przy okazji rozmienie dlaczego płytę dodatnią od ujemnej przedziela się speratorem.

Podsumowanie będzie krótkie. Na palcach obu rąk wyliczę bez zawahania managerów wysokiego szczebla, którzy kształtują Polską rzeczywistość akumulatorową i są dokładnie w tym miejscu w którym być powinni, zaś praca sprawia im widoczną radość, ku pociesze pracodawcy. Smutny obraz tych wspaniałych ludzi przesłaniają pozostali, których jedynym zajęciem jest gdybanie co by zrobili, gdyby to do nich ktoś przyszedł z tacą (choćby pokrytą patyną) na której położył by stanowisko z wymarzoną pensją. Przebudźcie się! Jeśli jesteś niezadowolony z miejsca w organizacji akumulatorowej w której pracujecie, to albo ją zmieńcie albo zakomunikujcie przełożonemu, że potrzebujecie zmian. Szczera i uczciwa rozmowa jest dla obu stron potrzebna, a dla Was będzie to niczym "katharsis". Tkwić w chorych relacjach to jedno z najgorszych rozwiązań jakie można wybrać. Działajcie i bądźcie odważni. Uwaga numer 6. Rekrutrem polecam czasem  wysunąć nosa poza Linkedin'a.

 

 

Robert Mazurek

 

   

Podziel się: