wróć do artykułów

Pozornie niemożliwe-mentalnie, wpłynie na możliwe-realnie.

Przełamywanie barier stworzonych przez naszą głowę może mieć i ma ogromny wpływ na to co robimy w tak zwanym życiu realnym. Takich zmian doświadczyłem w trakcie swojego życia wiele i choć nie działa to na zasadzie magicznego zaklęcia i pokręcenia drewnianym patykiem, to wpływ, tych krótkich chwil przeżywanych wewnątrz, ma ogromny wpływ na zewnętrzne wydarzenia. Na przykładzie trzech wydarzeń, które miały ogromny wpływ na zmiany w mojej akumulatorowej firmie, opiszę co konkretnie mam na myśli.

Epizod I "Maraton"

Pierwszy raz z przebłyskiem takiej chwili zetknąłem się 15 kwietnia 2012 - tak zapamiętałem datę. Nie było trudno, bo to data pierwszego w życiu maratonu jaki przebiegłem, po tym jak w 105 dni przygotowałem się do niego. Wcześniej tylko truchtałem, a przebiegnięcie na dzień przed sylwestrem 10 kilometrów wydało mi się olimpijskim wyczynem z czasem 1 godzina i 15 minut. Oczywiście ten przymiot olimpijski to tylko w mojej głowie powstał. Dzień później na sylwestrze spotkałem człowieka, który opowiadał mi o swojej walce z kontuzją na maratonie w Dębnie. Ziarno trafiło na żyzną glebę. Pojawiła się iskierka spróbowania niemożliwego, sięgnięcia Olimpu. Dowiedziałem się, że najbliższy maraton to Dębno, za 105 dni, ale też dowiedziałem się, że z tym co obecnie prezentuje mogę co najwyżej pomarzyć i lepiej przygotowywać się przez 2 lata do maratonu. Właśnie to, że ktoś uznał, że czegoś nie dam rady zrobić rozpaliło tą małą iskierkę. Reorganizując całe swoje dotychczasowe (ponoć poukładane) życie, trenowałem, czytałem o treningu maratońskim, sprzedawałem akumulatory, ogarnąłem jedną z lepszych zim jakie do tej pory widziałem  (biznesowo), w miarę nie zaniedbywałem rodziny, bo trenowałem rano, a w zasadzie to nad ranem. Aby skrócić opowieść, maraton ukończyłem z czasem 4 godziny i 44 minuty. W trakcie maratonu zderzyłem się z mityczną ścianą w głowie, gdzie wszystko podpowiadało, że to już koniec jednak serce nadal tłoczyło krew do zakwaszonych nóg, które ostatnie kilometry pokonywały z zawrotną prędkością 10 minut na kilometr. Większość biegu (do ściany, która u mnie pojawiła się na 33 kilometrze) rozmyślałem o jednej z najważniejszych decyzji jaką miałem podjąć. Planowałem zakończyć działalność hurtową, która stanowiła 80% moich obrotów, a generował mi jedynie 30% wypracowywanej marży. Przekraczając linię mety nadal nie znałem odpowiedzi. Ekstremalne zmęczenie jakie odczułem w tamtej chwili doprowadziło do całkowitego zaprzestania myślenia, jedynie funkcje pierwotne, jeść, prysznic, puszka lub dwie słodkiego napoju, auto i kierunek Szczecin, realizowały się mimowolnie. Po 2 godzinach byłem w domu i jak zawsze po takim "czymś" wypiłem niemal wiadro gorącej herbaty z toną cukru i wieloma cytrynami, po czym padłem do snu. Po trzech godzinach byłem niemal jak nowo narodzony. Tak mam po dzień dzisiejszy. Po ekstremalnym wyczynie fizycznym, jedynie co mi pomaga, to ciepło w żołądku i sen. Obudziłem się z myślą a raczej decyzją - ZA 2 TYGODNIE KOŃCZE Z DZIAŁNOŚCIĄ HURTOWĄ. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Dział hurtowy przekazaliśmy pracownikowi, który otworzył własny biznes i robił nadal to co robił, ale już dla siebie, ja zaś skoncentrowałem się na działalności detalicznej w Szczecinie, która od 2012 roku zwiększyła się 12to krotnie. 

Epizod II "Iron Man"

Kolejne wydarzenie również wiąże się z przekraczaniem, czegoś co wydawało mi się trudne na poziomie mentalnym. Pomiędzy pierwszym maratonem, a IronMan'em 70.3 w 2016 roku w Gdyni, przebiegłem kilka maratonów, kilka półmaratonów oraz kilka biegów górskich. W 2015 spróbowałem triathlonu na dystansie 1/4 IM i pokochałem ten sport od pierwszych zawodów w Sierakowie. Widziałem, że samo bieganie po płaskim jest już poza moim zainteresowanie, a jedyne biegi jaki pozostaną w moim zainteresowaniu, to biegi po górach. Rok po pierwszych startach (było ich 4) zdecydowałem, że ukończę zawody IronMan w Gdyni. W ramach przygotowań przed 7 sierpnia 2016, ukończyłem 6 imprez na dystansie 1/4 IM. Aby się nie rozpisywać o samych przeżyciach w trakcie tych zawodów, to jedynie trudniej płynęło mi się w morzu z permanentnym pokonywaniu niekończących się fal. W połowie dystansu pływackiego pomyślałem, że wkręcę sobie jakiś temat do przemyśleń aby uwaga zmieniła obiekt. Rozkmina została zapodana pod postacią: CO ZROBIĆ ABY PROMOWAĆ FIRMĘ WŁASNYMI ŚRODKAMI i NA DODATEK ABY BYŁO TO SKUTECZNE. To było zdanie. Tak się wkręciłem w te przemyślenia, że będąc już na trasie rowerowej zauważyłem, że na 7 kilometrze wyprzedziłem swojego kolegę, który zawsze ze mną wygrywał (jak do tej  pory), ale w Gdyni był szybszy tylko na pływaniu. Pomyśleć co by było gdym z taką rozkminął zaczął etap pływacki :) Zawody bardzo mi się podobały, było bardzo gorąco, czego nie odczuwało się w wodzie ani na rowerze, ale już bieganie po Świętojańskiej w temperaturze +35 stopni Celsjusza, to już ekstremalna zabawa. Właśnie podczas biegu, niemal jak w letargu co kawałek widziałem ludzi, którzy mieli telefony lub gopro na gimbalu lub statywie i coś do nich mówili. Jeszcze wtedy słowo youtuber było dla mnie abstrakcją. Na mecie odbierając medal ukończenia zawodów, zobaczyłem yutubera z Niemiec, który mówił do gopro trzymanej w ręce. Tu pojawiło się ponownie to intrygujące odczucie, którego jeszcze wtedy nie umiałem właściwie zinterpretować. Z Gdyni do Szczecina jedzie się około 6 godzin bez korków, a to środek wakacji więc wylot z trójmiasta i wlot do Szczecina dołożyły kolejne 4 godziny. Za kierownicą spędziłem 10 godzin. Często zatrzymywałem się na lody w maku, na zapiekanki na bipi i kawę na orlenie. Takie przerywniki sobie robiłem, bo organizm ssał kalorie jak oszalały, nie wspominając, że przez całą drogę jadłem przygotowane bułeczki z przeróżnymi smakołykami i wypiłem 3 butelki nałęczowianki (4,5 litra). Tuż za makiem w Lęborku gdzie kupiłem loda śmietankowego z polewą karmelową, wklepałem w youtuba słowa akumulatory i zobaczyłem jedynie treści korporacyjno-reklamowe i troszkę informacji "przypadkowych" speców. Wtedy zaświtała myśl, skoro nikt tego jeszcze nie robi, a ja, już wtedy pisząc bloga o akumulatorach, mógłbym nagrywać również materiały wideo o akumulatrach. Pozostawała tylko kwestia przełamania się i na dodatek zrobienia tego przed kamerą. Ta myśl tliła się przez kolejne 15 miesięcy, do dnia, w którym opublikowałem pierwszy film na kanale mrAkumulatory.  Nazwa kanału była skrótem od mojego nazwiska mazurek i imienia robert wraz z dopisanym słowem akumulatory. Po kilku tygodniach usunąłem literkę "y" i tak powstała nazwa mrAkumulator. Dziś kiedy w serwisie YouTube wpiszesz słowo akumulatory, jest duża szansa, że zobaczysz jeden z moich filmów już w pierwszej dziesiątce wyszukiwania, a od pierwszego filmu upłynęło ledwie 3 lata.

Epizod III "Pszczoły"

Od bardzo dawna moją głowę zaprzątała myśl aby spróbować morsowania. Jednak coś wewnątrz mnie, cały czas mówiło, że wchodzenie zimą, do zimnej wody, nie ma nic wspólnego z zdrowym rozsądkiem. Tak mijały lata, aż kilka dni przed wigilią 2020 roku wspólnie z kolegą z pracy, po raz pierwszy weszliśmy na kilka minut do Szczecińskiego jeziora o imieniu Głębokie. Przełamanie strachu i obaw jakie miałem, było dla mnie tak ogromnym wydarzeniem, że tego dnia nie potrafiłem już o niczym innym myśleć. W pierwszy dzień świąt bożego narodzenia rano, wstałem z poczuciem, że chcę wejść do zimnej wody i zrobiłem to. Podobnie zrobiłem w ostatni dzień roku 2020 i pierwszą niedzielę nowego 2021 roku (czyli dziś). Właśnie to dzisiejsze wejście skłoniło mnie do napisania tego artykułu, bo ponownie poczułem iskrę nadchodzącej zmian. Siedząc w zimnej wodzie i obserwując padający śnieg, który topniał na wodzie jeziora Głębokiego, zrozumiałem, że ten rok będzie prawdopodobnie moim ostatnim w branży akumulatorowej. Od wielu lat w mojej głowie tlił się pomysł, aby zająć się ekologicznym paliwem. Tak, paliwem, ale tym które zasila nasze organizmy. Myśli o zdrowym odżywianiu od zawsze sprawiały, że serce "łomotało" znacznie szybciej, a procesy zachodzące w mózgu były na tyle szybkie, że w wyobraźni miałem ekspresowo ułożony łańcuch dostaw od rolników do odbiorców końcowych, a biorąc pod uwagę, że posiadam wykształcenie prawnicze, wszystko w legalny sposób i bez zbędnej biurokracji. Dziś siedząc po szyję w wodzie o temperaturze +2 stopnie Celsjusza poczułem, że to pierwszy dzień, kiedy ponownie wyruszam w nieznane. Przez 18 lat sprzedałem sporo akumulatorów, których budulec nieco słabo koresponduje z zdrowiem i bezpieczeństwem. Na całe szczęście akumulator w całości można poddać recyklingowi, co powoduje, że moje sumienie nie cierpi, aż tak mocno jak można było by przypuszczać. W 2021 roku jeśli wszystko dobrze się ułoży opuszczę branżę akumulatorową, na rzecz pszczół i zdrowej żywności oraz jeszcze jeszcze jednego projektu związanego z życiem Off Grid do którego zaraził mnie Marcin z kanału youtube Dobry Projekt. Jeśli znajdę nabywcę na to co stworzyłem i będę miał pewność, że ta osoba uszanuje to co do tej pory zostało zrobione, to sprzedam swój biznes. Jeśli nie znajdę takiej osoby, to zatrudnię managera, który poprowadzi moją firmę, a któremu w biznes będę się wtrącał jedynie w trakcie corocznego ZW.

Rewolucja, którą rozpocząłem w internecie jako @mrAkumulator już toczy się swoim tempem i nie da się zatrzymać ludzi, którzy będą testować sprawdzać, mierzyć a przy tym opowiadać o tym on-line. W kooperacji z kilkoma wspaniałymi ludźmi, na kanale mrAkumulator w drugim półroczu pojawią się nowe osoby, które poprowadzą AKUBIZ Labo i nadal będziecie mieli dostęp do niezależnych testów, z tą różnicą, że będą zakrojone na ogólnopolska skalę. mrAkumulator to ponadczasowy projekt, którego twarz będzie ewoluowała, podobnie jak to ma miejsca z Jamesem Bondem, który doczekał się już 6 aktorów grających rolę 007, i choć osobiście najbardziej lubiłem te z Piercem Brosnanem, to równie szybko pokochałem kreację stworzoną przez Daniela Craiga. 

Podsumowanie:

Słuchaj tego co gra ci w duszy. Na tych trzech przykładach z własnego podwórka dostrzegam, że w chwilach kiedy poddaje organizm ekstremalnemu wysiłkowi zarówno fizycznemu jak i mentalnemu, pojawiają się przebłyski, które podszeptują kierunki zmian. Ufam tym podszeptom, bo od wielu lat prowadzą mnie w kolejne miejsca, w których przebywania nie żałuję. Co przyniesie nowy 2021 rok, ciężko tak zero jedynkowo powiedzieć, ale jedno jest pewne, będą to ZMIANY !

 

 

Robert Mazurek

Podziel się: